Kiedy myślę o tamtejszych kobietach, mam przed oczami ich smukłe sylwetki. Idą skrajem drogi, zawsze dźwigają ciężary. Na głowie mają zawiniątek na plecach dziecko, a bywa, że kolejne przy piersi.
Zabierają plony i kilometrami wędrują na targ. W dni nietargowe wraz ze wschodem słońca ruszają na pole, a wieczorem na trzech kamieniach gotują posiłek dla całej rodziny. W obowiązkach pomagają im dzieci. Dziewczynki już od najmłodszych lat przygotowywane są do ciężkiej pracy.
Kiedyś z Kamerunu przywiozłam mojej córce szmacianą lalkę. Spytała, czy afrykańskie dzieci bawią się takimi zabawkami. Wtedy dotarło do mnie, że nie widziałam w Afryce żadnej dziewczynki bawiącej się lalką. A przejechałam tam tysiące kilometrów! Wiele dziewczynek miało za to przywiązane na plecach swoje młodsze rodzeństwo. Widywane przeze mnie dzieci najczęściej pracowały. Nie znaczy to jednak, że się nie bawiły. Obserwowałam kiedyś dwuletnią dziewczynkę układającą pieczołowicie trzy kamyki. Myślałam, że to ułożenie jest zupełnie przypadkowe, jednak dziewczynka sięgnęła po leżący obok patyczek. Z wielką satysfakcją umieściła go pośrodku trzech kamieni. Dotarło do mnie, że ta maleńka Afrykanka bawiła się w dom. Właśnie ułożyła palenisko, aby, tak jak zwykła robić to jej mama, ugotować jedzenie.

FOTO: JUSTYNA JANIEC-PALCZEWSKA
Silna, odważna i pewna
Kameruńska kobieta to przede wszystkim matka, która rodzi dzieci, bo kocha. Ta kobieta to rolniczka, rybaczka, praczka i kucharka. Często jedyna ostoja tutejszej rodziny. To kobieta, która potrafi znieść wszystko! Silna, odważna i pewna. To ta, która często jest traktowana jak niewolnik i tania siła robocza. Zawsze ostatnia i bez praw. To moje zdanie o tutejszej kobiecie – napisała mi z Kamerunu s. Anuncjata Waszewska CSDP, misjonarka Pigmejów.

FOTO: JUSTYNA JANIEC-PALCZEWSKA/REDEMPTORIS MISSIO
Są wytrzymałe
Sara Suchowiak przez prawie rok pracowała w Kamerunie. – Na porodówkę trafiały najczęściej młode mamy, młodsze ode mnie, dla których nie był to pierwszy poród. Pierwsza ciąża przypada w wieku około piętnastu lat. Moja najmłodsza pacjentka miała trzynaście lat. To jeszcze dziecko. Kobiety po kilku godzinach od porodu zabierały dziecko i szły do domu. Oczywiście piechotą i o własnych siłach. Do porodu przychodziła cała rodzina, dzieci, siostry, mamy, babki. Wielożeństwo nie jest tu rzadkością. Niektóre kobiety potrafią rodzić bez wydawania żadnych odgłosów, niejednokrotnie byłam pod wrażeniem wytrzymałości tych młodych mam. Nie było leków, nie mieliśmy niczego, co mogłoby złagodzić ból tych kobiet – wspomina Sara Suchowiak, położna.
Nie są same
Skąd afrykańskie kobiety czerpią swoją siłę? Jak sobie radzą pomimo tak wielu obowiązków, którym muszą sprostać? Afrykanki mają wielkie wsparcie w innych kobietach, z którymi spędzają mnóstwo czasu. Razem pracują, pomagają sobie i wymieniają się doświadczeniami. To właśnie w małych wspólnotach podejmuje się najwięcej inicjatyw. W maju 2018 roku brałam udział w wyprawie okulistów do Kamerunu. Do południa trwały kwalifikacje pacjentów do operacji, a potem lekarze rozpoczynali zabiegi. Miałam wtedy czas, aby przyjrzeć się życiu miasteczka, które tętniło już za progiem misyjnej przychodni. Każdego popołudnia przed jedną z chat zjawiały się kobiety i rozpoczynały tańce i śpiewy. Zwykle jedna intonowała jakąś piosenkę, a pozostałe do niej dołączały. Ich taniec nie był zbyt skomplikowany, zwykłe chodzenie w kółko i klaskanie w dłonie, ale widać było, że sprawia im to wiele radości. Obserwowałam je tak kilka dni, czasem robiłam zdjęcia. Któregoś dnia po prostu do nich dołączyłam. Poczucie bycia w grupie, akceptacji i wsparcia, robienia wspólnie radosnych rzeczy trudno porównać z czymkolwiek innym. W kręgu tańczyły i śpiewały kobiety w różnym wieku, te w bardzo podeszłym siedziały z dziećmi na progu i przyglądały się tańczącym. Przestałam się zastanawiać, jak one to wszystko znoszą. Tego dnia zrozumiałam, że siły uczą się od siebie nawzajem.
Kobiety żyjące w Afryce doświadczają bolesnych sytuacji, często są krzywdzone, spotykają je życiowe nieszczęścia. Przemoc seksualna, choroby bliskich, wysoka śmiertelność wśród małych dzieci, bieda – to tylko niektóre z problemów, z jakimi muszą się zmierzyć. Co może pomóc? Ja wierzę w siłę edukacji. Kobieta, która zdobyła wykształcenie i zawód rozsądniej wybierze przyszłego męża, będzie miała mniej dzieci i lepiej o nie zadba. To nie są pobożne życzenia, ale tak mówią statystyki.
Każdego dnia jestem wdzięczna, że jestem białą, wykształconą kobietą mieszkającą w Europie. Ale mam też świadomość, że powinnam ten dług spłacić pomagając dziewczynom, które takiej szansy nie miały.
Justyna Janiec – Palczewska


